Info

avatar Ten blog rowerowy od czerwca 2012 r. prowadzi mih z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 2172.00 kilometrów (plus 1209 km sprzed bloga) w tym 127.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.36 km/h i zwiedzam świat.
Więcej o mnie. Niżej goście zliczani od listopada 2012 r.:

Flag Counter


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mih.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
165.00 km 4.00 km teren
08:43 h 18.93 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Świnoujście - Szczecin przez Niemcy

Sobota, 22 września 2012 · dodano: 23.09.2012 | Komentarze 5



Pomysł objechania zalewu Szczecińskiego chodził za mną od dawna. Problemem był początkowo brak formy, później brak kompanów i tak lato się skończyło, a ja dalej nie osiągnąłem celu. Podczas masy krytycznej rozmawiałem na ten temat z Januszem i to on podsunął mi prosty i jednocześnie genialny pomysł - do Świnoujścia jadę pociągiem i wracam rowerem. Od tego momentu zapomniałem o objechaniu całego zalewu, a skupiłem się tylko na części przez Niemcy. Marcin szybko podłapał temat. Zaczyna się planowanie trasy, drukowanie mapek, szukanie rozmówek polsko - niemieckich itd. :) Ostatecznie wczoraj rano po krótkich przygotowaniach spotkałem się z Marcinem, Arturem i Markiem na dworcu PKP.
Wstaję rano o 4:00, co dla mnie jest środkiem nocy i snuję się do kuchni. Wszystko mam już przygotowane, jedynie szybkie śniadanko i herbata do termosu. Ubieram się, na dworze zimno, dobrze, że wreszcie kupiłem sobie długie spodnie rowerowe. Wypróbuje się po drodze tak samo jak nowe siodełko Lepper Weltmeister. Na dworze lekko mży, jadę pierwsze 7 km przez puste ulice:

Na dworcu jestem pierwszy, za chwile przyjeżdża Artur i ładujemy się do pociągu. Marcin z Markiem też zdążyli (dobrze, bo Marcin ma bilety) i o 5:23 pociąg powoli rusza.

Na zdjęciu po kolei - Artur, Marek, Marcin i ja. Po dwóch godzinach dojeżdżamy do Świnoujścia, w międzyczasie robi się jasno. Zaraz po wyjściu z PKP podchodzimy pod przeprawę promową.

Widać już ślady jesieni - klucze odlatujących ptaków:

Po wylądowaniu na drugim brzegu jedziemy powoli przez miasto na plażę.

Pomimo wczesnej pory i soboty kilka osób już spaceruje, a mewy domagają się kawałka bułki.

Promenadą kierujemy się do Ahlbeck, jeszcze zdjęcie na granicy:


W Ahlbeck kręcimy się trochę tu i tam, między innymi wjeżdżamy na molo:


Poniewaz pojechaliśmy za daleko zamiast na Korswandt skręcamy na Gothen i musimy objechać jezioro Gothensee po drodze szutrowo - gruntowej. Za to później mamy kilka fajnych zjazdów i ładne widoki na jezioro.

Kierujemy się do drogi głównej w kierunku Anklam.

W Usedom zjeżdżamy z drogi głównej w kierunku Karnina, aby zobaczyć przęsło mostu dawnej linii kolejowej Ducherow - Świnoujście Główne. Częśc podnoszona mostu wpisana jest obecnie do rejestru zabytków.


Stąd można przedostać się do Kamp za 8,50 euro z rowerem, ale od początku nie zakładaliśmy takiej wersji i wracamy na mosty do Anklam, gdzie po dojechaniu robimy odpoczynek na rynku.



Z Anklam kierujemy się początkowo trasą rowerową w kierunku Ueckermunde, ale po kilku kilometrach po kocich łbach zawracamy do drogi głównej. Nagle zrywa się porywisty wiatr, który ledwo pozwala jechać. Czarne chmury na horyzoncie nie wróżą nam nic dobrego. Staramy się uciec przed nadciągającą nawałnicą, ale nie ma szans. Wkrótce jedziemy w strugach deszczu, po kaskach tłucze się niewielki grad, a ziąb ogarnia całe ciało.
Tu właściwie kończy się przyjemna wycieczka. Nie zwiedzamy już plaży w Ueckermunde, ani nie szukamy atrakcji w innych miastach. Odwiedzamy tylko markety, aby dokupić "izotoników" i coś słodkiego. Spodnie, bluza, buty - wszystko mokre i tak przez kilka godzin. Palce drętwieją i zimno strasznie, ale się nie załamujemy :)

Za Dobieszczynem zaczyna się dłuuuuga, nudna prosta. Jedziemy już właściwie w ciemnościach. Chłopakom dokuczają kolana, ja o dziwo bez najmniejszych śladów bólu. Zastanawiam się czy to sprawa spodni i dogrzanych kolan, czy sztywnej sztycy czy nowego siodełka ? O godzinie 20:30 po 12 godzinach ( w tym ok. 3 godzin zwiedzania i odpoczynków) dojeżdżamy do Głębokiego. Udało się. Tym razem dzienny przebieg to 165 km, czyli mój absolutny rekord, życiowy rekord :)

Na koniec dodam, że trwał akurat Tydzień Zrównoważonego Transportu, bilet kolejowy kosztował 15 zł, a rower jechał za darmo. 22 września - Europejski Dzień bez Samochodu.


Komentarze
mih
| 20:28 sobota, 29 września 2012 | linkuj Dzięki, staram się uczyć od najlepszych, mam nadzieję, że kiedyś będę takim celebrytą jak Ty :p :)
Misiacz
| 19:18 sobota, 29 września 2012 | linkuj Gratuluję rekordu. Fajny opis.
rowerzystka
| 23:11 niedziela, 23 września 2012 | linkuj Gratulacje za całokształt :)
srk23
| 17:01 niedziela, 23 września 2012 | linkuj WIELKIE gratulacje Michał, pamiętaj że wielkie rekordy zawsze rodzą się w bólach, naprawdę piękna wycieczka, która mi też chodzi po głowie od dawna (ale chcę objechać cały zalew w dwa dni z noclegiem pod namiotem) , ale to zostawię sobie na przyszły rok.
tunislawa
| 12:09 niedziela, 23 września 2012 | linkuj fajną wycieczkę sobie zafundowaliście ! szkoda tylko ,że pogoda nie dopisała do końca ...a co do kolan - to chyba rzeczywiście sprawa spodni , bo tez sobie takie kupiłam i nawet w deszczu czułam że nogi mam suche i ciepłe .... są rewelacyjne ! :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa miona
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]