Info

avatar Ten blog rowerowy od czerwca 2012 r. prowadzi mih z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 2172.00 kilometrów (plus 1209 km sprzed bloga) w tym 127.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.36 km/h i zwiedzam świat.
Więcej o mnie. Niżej goście zliczani od listopada 2012 r.:

Flag Counter


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mih.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

6. Towarzysko i inne takie

Dystans całkowity:343.00 km (w terenie 18.00 km; 5.25%)
Czas w ruchu:20:34
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:41.00 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:31.18 km i 1h 52m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
22.00 km 1.00 km teren
01:22 h 16.10 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powolne rozkręcanie - Bartoszewo

Środa, 8 maja 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 2

Tym razem trochę dłuższa wycieczka. Pozwoliłem sobie na objazd Bartoszewa w spokojnym tempie. Po 5 miesiącach przerwy jazda na rowerze ponownie bardzo mi się podoba, a znudzone miejsca nabierają nowego, wiosennego blasku. Wczoraj ruszyłem po raz pierwszy i tak zastanawiałem się, czy ciągnąc tego bloga dalej, czy zostawić go w formie jednorocznego wycinka z życia podstarzałego rowerzysty ? Ale niechaj trwa ! Co mam być to będzie. Coś jeszcze mam zamiar zwiedzić i coś jeszcze napiszę.
W Pilchowie zgubiłem ten pypeć od przełączania amortyzatora w tryb szybki i pracy (to już kolejny raz), ale w miarę szybko się zorientowałem i został odnaleziony :) Trzeba go będzie na sznurku przyczepić. Może w weekend jakaś dłuższa wycieczka.

Dane wyjazdu:
12.00 km 5.00 km teren
00:52 h 13.85 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przebudzenie z zimowego snu

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 1

Wyjątkowo długo trwała zima dla mnie w tym roku. Trzeba było zebrać się w sobie i zacząć jeździć, ale dodatkowe obowiązki ojca jakoś mi w tym nie pomagały. W końcu mając na uwadze dodatkowe zwały tłuszczu na mym ciele, z którymi należało by zacząć walkę, twardo wyciągam rower przed blok. W domu zostawiam żonę z dwu i pół tygodniowym oseskiem (mój syn Jan :) ) i wyruszam na objazd Głebokiego. Na początek wystarczy !
O dziwo nie jest tak źle jak sobie wyobrażałem. Tyłek znośnie, nogi też, płucka całkiem całkiem. Mając na uwadze rozpoczęcie sezonu w tamtym roku i cierpienia z tym związane jestem bardzo zadowolony. Ale prawda jest taka - łatwiej rozkręcić organizm po 5 miesiącach nic nierobienia, jak rok temu po 15 latach :). Po objechaniu jeziora wracam do domu kapać Juniora.

Dane wyjazdu:
34.00 km 0.00 km teren
01:42 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Krótko do Bartoszewa

Niedziela, 28 października 2012 · dodano: 28.10.2012 | Komentarze 6



Miałem ochotę jechać z grupą na wycieczkę z Gryfina przez Puszczę Bukową do Szczecina, ale wstać o 7:00 w niedzielę jest dla mnie niemożliwością. Żałuję, ale sobie odpuszczam, pomimo, że sobotę spędziłem na naprawianiu mojej torby po małym dzwonie. Za pomocą prostych narzędzi z kawałka sklejki zmontowałem takie coś:

Z zewnątrz nie widać, a sztywność została zachowana, posłuży do czasu pospawania ramki. Dzisiaj o godzinie 13:00 wyszedłem z psem na spacer i stwierdziłem, że taka pogoda może się szybko nie zdarzyć i jednak muszę gdzieś wyskoczyć. Wsiadam na rower i jadę najpierw na Głębokie, dalej na Wołczkowo i do Dobrej. Wreszcie prawie w ciszy - po wczorajszym popsikaniu siodełka Ballistolem ustało jego męczące skrzypienie. Trzeba by zadbać o łańcuch, bo teraz on o sobie przypomina. Przed samą Dobrą czuję, że chyba zamarzają mi stawy skokowe i czym prędzej zakładam ochraniacze na buty. Teraz znacznie cieplej. Po prawej stronie drogi widzę rząd ściętych topoli i biednego dzięcioła, który nie może się z tą stratą pogodzić. Moja żona stwierdziła, że to drzewo musiało być jego ulubione :D :

Zajeżdżam na teren kościoła, gdzie po raz kolejny fotografuję tablice upamiętniającą niemieckie ofiary I Wojny Światowej. Po wojnie niemal w każdej wsi budowano takie pomniki dla uczczenia mieszkańców, którzy nie wrócili do swych domów.

Kiedy wyjeżdżam na drogę by udać się w nieznanym kierunku spotykam Anię voZan, Jewtiego i Leszka na szosówkach. Zachęcają mnie, abym jechał z nimi do Bartoszewa. Jak obiecali, że zwolnią do 25 km/h to chętnie dołączam. Na miejscu czekamy na Siwobrodego i Janę z Arturem. W międzyczasie Ania z Leszkiem uciekają do domu.

Zostaje nas piątka i zaczynają się poważne obrady :) Z zaciekawieniem przysłuchuję się rozmowie. Zebranie jest oficjalne i ma na celu omówienie szczegółów spotkania przedstawicieli grupy Szczecin na Rowerach z pracownikami UM (w celu zainicjowania współpracy). Jewti okazuje się hojnym sponsorem i funduje wszystkim herbatę/kawę i pyszne ciasto, zatem w słabo grzejącym słońcu siedzi się bardzo przyjemnie. Ukradłem Lechowi dwa zdjęcia:)


Jak już zaczęło się robić naprawdę zimno Siwobrody jedzie do Pilchowa, a my już tylko w czwórkę wracamy z powrotem do Dobrej i przez Wołczkowo, Bezrzecze do Szczecina.

W Krzekowie się rozstajemy i już sam pedałuje do domu. Wyjazd krótki, w miłym towarzystwie, piękna pogoda, rześko :)

Dane wyjazdu:
35.00 km 3.00 km teren
01:55 h 18.26 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Na grzyby

Czwartek, 25 października 2012 · dodano: 25.10.2012 | Komentarze 8

Dwa tygodnie bez roweru, brak pogody, brak czasu i wreszcie dzisiaj wsiadam na siodełko. Wyjazd miał być gdzieś na północ, ale wieje akurat z północy i czuję, że kondycja lekko spadła. Zaczyna się prawie fajnie, pełnymi kolorowych liści ścieżkami jadę w kierunku Tanowa. Jesienna Goplana:

I przy Głębokim:

Jednak zaraz za Tanowem zaczyna padać. Najpierw twardo moknę, później siedzę z 20 minut pod wiatą autobusową zastanawiając się czy jechać dalej czy wracać. Morale spadają na łeb, na szyję. I wtedy wpadłem na pomysł - jadę na grzyby ! Rowerem wjadę tam, gdzie nie dopchają się samochodami, a zatem grzyby będę zbierał, a nie rozpaczliwie ich szukał :)
Wjeżdżam w drogę pożarową nr 27 i dalej nie powiem :) Ocieplacze na buty jako kalosze sprawdzają się całkiem dobrze tzn. lewy dobrze, a prawy przemaka. Po jakieś godzince miłego wędrowania


stwierdzam, że wystarczy. Przemoczone ubranie jakoś nie nastraja do dłuższego buszowania w krzakach. Wracam powoli trzymając reklamówkę z grzybami w ręce. W Pilchowie zagapiłem się trochę i nie zahamowałem na czas przed słupkiem na środku ścieżki rowerowej (jak hamować nie mając ręki na kierownicy ?) Można powiedzieć, że zaliczyłem małego dzwona. Rusztowanie od torby się pogięło i rama po całości odrapana :(

Przy próbie prostowania pękła ta konstrukcja w sześciu punktach. Ciekawe kto mi to teraz pospawa :/ ?
Piszę te słowa wsłuchany w szum suszarki dochodzący z kuchni, a zapach grzybów unosi się w powietrzu. Klimatycznie.

Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km teren
02:44 h 15.37 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nocna wycieczka do Zalesia

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 8



Na forum RS padło hasło - nocny wyjazd nad Świdwie, ognisko, gitara, śpiewy itd. Niezbyt daleko i pełen luz. Ponieważ nocną jazdę uwielbiam długo się nie zastanawiałem. Często wycieczki kończę już po ciemku i bardzo sobie chwalę - zero ruchu na drogach, chłodniej, wrażenie prędkości i gwiazdy nad głową. W kocu nadeszła sobota. Pogoda była brzydka i cały tydzień padało, ale już w czwartek prognoza norweska zapowiadała, że sobotni deszcz skończy się po godzinie 17:00. Pomimo wątpliwości tak też się stało. W międzyczasie trwała na forum dyskusja czy jechać czy nie jechać i padł pomysł by zamiast nad Świdwie zawitać do Zalesia. Odchodzi kilka kilometrów przebijania się przez błoto i kałuże. Pomysł uzyskał pełną akceptację. Spotykam się z grupą o godzinie 20:30 przy Głębokim i ruszamy. Mała przerwa w Tanowie i dalej prosto w kierunku na Dobieszczyn. Po kilkunastu kilometrach skręcamy w lewo i stąd już tylko kawałeczek do celu. Dzięki Tuni i jej znajomościom :) korzystamy z pięknego terenu rekreacyjnego na zapleczu leśniczówki (pałacu) w Zalesiu (nadleśnictwo Trzebież). Budynek to pałac rodziny Arnim-Schlagenthin z 1910 roku. Obecnie jest pięknie odrestaurowany, a na jego tyle powstało miejsce na wspaniałe biesiady. Mamy do dyspozycji wielką altanę, ławeczki i placyk na ognisko. Do tego stos drewna i pomimo chłodu oraz dużej wilgoci jest ciepło i sympatycznie. Ogień tańczy, kiełbasy się pieką, a piwo się ładnie schłodziło. Poznałem kolejne kilka osób, które dotychczas znałem jedynie ze zdjęć lub blogów. Trwają nocne Polaków rozmowy, śpiewy przy gitarze i ogólnie jest bardzo miło. W końcu po kilku godzinach ktoś rzuca hasło do powrotu. Fajne uczucie jechać w środku nocy pod gwieździstym niebem. W domu jestem o 3:30. Oby do następnego ! :)



I jeszcze wspólne zdjęcie od Małgosi rowerzystki


Dane wyjazdu:
27.00 km 0.00 km teren
01:30 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ujeżdżane nowego siodłeka z Misiaczami

Wtorek, 18 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 3

Po doświadczeniach z żelowym siodełkiem, od którego pomimo pampera tyłek boli już powyżej 80 km postanowiłem kupić siodełko skórzane. Wszystko przez srk23, który z kolei zakupił siodło za sprawą Misiacza. Trochę wysłanych wiadomości i wyczerpujących odpowiedzi (dzięki!) i zaczynam poszukiwania. Na nowego Brooksa za 350 zł trochę mi szkoda kasy, po poszukiwaniach trafiam na siodełko Lepper Classic Weltmeister za 180 zł. Takie tez zamówiłem, Misiacz dla Basi także. Wczoraj oprócz małego kręcenia wokół bloku przyszedł czas na wypróbowanie. Udało mi się ze słynnym szczecińskim blogerem (;p) i jego małżonką spotkać na os.Zawadzkiego i wspólnie przejechać kawałek do Głębokiego. Basia okazała się zadowolona z siodełka dosyć szybko, ja jeszcze nie do końca. Na miejscu koło Głebokiego małe regulacje, trochę pogadaliśmy i Misiacze wracają do domu, ja zaś robię objazd Bartoszewa.
Na koniec wnioski - siodełko dosyć małe, wygląda bardzo porządnie. Niestety nie zastosuje się go do nowoczesnych szytc, ponieważ musi być łapane za cztery druty. Musiałem kupić zwykła rurkę (12 zł) na którą nakłada się jarzmo (w komplecie z siodełkiem). Zwykłe rurki są cienkie więc musiałem dokupić przejściówkę (12 zł). Wkłada się to toto jedno na drugie, ściska i już można jeździć. Siodełko jest twarde, ale nie powinno obcierać, krótki dziób nie powoduje drętwienia. Póki co jestem zadowolony :)





Dane wyjazdu:
95.00 km 2.00 km teren
05:13 h 18.21 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wszyscy jadą do Nowego Warpna

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 3



To mój pierwszy wyjazd z większą ekipą. Już jakoś w maju podczas masy krytycznej rozdawane były karteczki z zaproszeniem na Zalew Atrakcji i przejazd rowerowy. Ustalamy z Marcinem, że jedziemy. Na forum Rowerowego Szczecina odczytuję dokładne godziny odjazdów z poszczególnych punktów i decyduję się na Głebokie. Przyjeżdżam - nikogo nie ma :/ Trochę lipa myślę, ale ekipa jadąca z Placu Lotników okazuje się sporą grupą i zaczyna być dobrze. Witam się z ludźmi, poznaję kilka osób do tej pory znanych tylko z neta i ruszamy. Trzymam się z Marcinem i jego kolegą Markiem. Prowadzi Siwobrody. W Pilchowie i Tanowie dołączają kolejne osoby, w tym trzy z formacji rowerowej Sama Rama z Polic. Jest coraz lepiej, tempo spokojne, pogoda dopisuje, zapowiadanego deszczu nie ma. Siwobrody z flagą Szczecina pomyka na przedzie, reszta w kolumnie. /zdj. Trendix/

Robimy przerwę w Dobieszczynie.


Stąd remontowaną drogą wytrząsamy się aż do Karszna po masakrycznie dziurawym asfalcie. Milkną rozmowy i żarty, każdy walczy o przetrwanie. Zapas napojów w kufrze podskakuje na wybojach, tłucze się to niemiłosiernie, zwalniam i jadę z tyłu. Po kilku kilometrach mordęgi dojeżdżamy do Karszna i dalej do Nowego Warpna mkniemy po nowym asfalcie. Z tej radości niektórym się przycisnęło i zrobiły się dwie grupy. Na wjeździe witają nas okrzykami i każdy dostaje w rękę zimny napój izotoniczny.

Spinamy rowery, ustalamy warty i idziemy na obchód festynu. Generalnie można i zjeść i zasięgnąć rożnych informacji. Są stowarzyszenia, organizacje pozarządowe, rycerstwo, twórcy ludowi i mnóstwo innych atrakcji. Z tyłu sceny co chwila słychać huk wystrzałów, a ja jako zdeklarowany fanatyk militariów i gier wojennych kieruję tam spiesznie swoje kroki. I tu wielka radość, grupa rekonstrukcyjna wystawia kultowe bronie II Wojny Światowej - karabiny radzieckie mosin, swt, karabin maszynowy DP (Diegtiariow Piechotnyj), pistolety maszynowy Pps i PPsh oraz niemieckie mauser i mp40. Za zupełną darmochę oddaje dwa strzały z oryginalnego mausera z 1944 roku. Cóż, że tylko ślepakami, jest huk, jest dym i kawałek historii w łapie. Tylko ubranie jakieś takie mało pasujące, ale dzisiaj jestem rowerzystą :) /zdj. Marcin/

Na dzień dzisiejszy już niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję. Wracam do rowerów, w międzyczasie ktoś zorganizował bufet, więc ja pilnuje wszystkim dobytku, a Marcin idzie po obiad. Makaron, sosik, pulpeciki i ogórek zjedzone na powietrzu i w doborowym towarzystwie smakują wyśmienicie. Po pewnym czasie robimy wszyscy objazd Nowego Warpna i zaczynamy się zastanawiać nad powrotem.

Tworzą się trzy ekipy - szosowa jadąca na Trzebież, piaskowa jadąca przez Rieth i Niemcy oraz nasza mała trzyosobowa jadąca płytami do Brzózek. Marcin z Markiem nie widzieli Podgrodzia więc odbijamy w lewo. /zdj. Marcin/

Przy sklepie miła pani podarowuje nam przewodniki turystyczne powiatu polickiego. Uzupełniamy płyny i obok plaży jedziemy do Miroszewa, dalej płytami wzdłuż wału przeciwpowodziowego. Tutaj Marek urywa linkę od tylnego hamulca w kolarzówce (wcześniej urwał od przedniego). Stajemy na wale i z braku narzędzi przyczepiamy linkę do ramy, do linki zgrabny patyczek i hamulec awaryjny jest zrobiony. Ciężko to obsługiwać na płytach więc zjeżdżamy już w Warnołęce. Stąd pospiesznie jedziemy w kierunku Szczecina. Mamy nadzieję dogonić grupę główną, ale okazuje się, że nawet ich przegoniliśmy. Długo zajadali ryby w Trzebieży o czym dowiedzieliśmy się w Jasienicy od członków Samej Ramy. Zwalniamy tempo i przed Tanowem doganiają nas. Jedziemy razem do Pilchowa, gdzie robimy pożegnalne zdjęcia i rozdzielamy się. Był to mój pierwszy wyjazd grupowy, na pewno nie ostatni. Ponieważ moje wrodzone oszczędzanie energii nie pozwoliło mi wyciągnąć aparatu przy tylu fotografach dziękuje za przesłane zdjęcia :) /zdj. Trendix/
I jeszcze na koniec pełniejsza i z większa ilością zdjęć relacja Pana Kierownika :) - Siwobrody



Dane wyjazdu:
23.00 km 0.00 km teren
01:18 h 17.69 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Piwo w Bartoszewie

Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 0

Wyjazd z Marcinem. Rundka wokół Bartoszewa i piwo w gospodzie Uroczysko. Takie małe co nieco na wieczór.

Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:28 h 13.64 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pierwszy tysiąc Globetrottera

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0

Ponownie powolny objazd Bartoszewa wspólnie z żoną, ot takie 20 km na wieczór, żeby cokolwiek się ruszyć. Tempo powolne, szkoda, że trasa do znudzenia znana. Za to zaraz za Pilchowem zatrzymałem się, żeby uwiecznić chwilę - pierwszy tysiąc kilometrów mojego Globetrottera. Przez ten cały czas żadnych usterek, żadnych regulacji nawet, tak jak z sklepie wydali tak jeździ. Jedynym urazem jaki mu się trafił to uszkodzone siodełko, widocznie kiedy kładłem go pod tarpem na wycieczce z noclegiem trafiło na jakiś ostry patyk. Taka zadra mała powstała, musiałem to jakoś zreperować. Ponieważ żel ciężko skleić użyłem silikonu czarnego i póki co się trzyma.


Dane wyjazdu:
22.00 km 1.00 km teren
01:39 h 13.33 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powolny objazd Bartoszewa

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 07.07.2012 | Komentarze 0

Pomimo upału i duchoty wyruszam z żoną na powolny objazd Bartoszewa. Odległość do pokonania zwiększamy dwukrotnie, ale to dopiero jej drugi wyjazd. Ciężko się zabrać, ale chcę wypróbować nowy kask. Poprzedni - Author Pulse został zamieniony na Lazer 2x3M. Optycznie zacząłem się sobie bardziej podobać :) Kask o mniejszych gabarytach nie powiększa w sposób znaczący głowy i co lubię siedzi głębiej na głowie, a nie tylko na czubku. Nie lubię jeździć w kasku, gorąco w tym jak diabli, jeden plus jest taki, że pot nie zalewa oczu tylko wsiąka w gąbki. Zakup jak najbardziej przydatny. Co do zakupów to kilka dni wstecz zastąpiłem starą sztywną sakwę zgrabnym kuferkiem na bagażnik i ten zakup również bardzo mi przypadł do gustu. Dwie butelki wody, kurtka, zestaw narzędzi, wszystko wchodzi i jeszcze miejsca sporo. To by było chyba na tyle jeżeli chodzi o doposażanie Globetrottera. No chyba, że kwestia GPS dalej będzie mi krążyć po głowie. Bateria do komórki, ładowarka z dynama, bateria słoneczna czy może power bank ? Nad tym jeszcze muszę się zastanowić.