Info

avatar Ten blog rowerowy od czerwca 2012 r. prowadzi mih z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 2172.00 kilometrów (plus 1209 km sprzed bloga) w tym 127.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.36 km/h i zwiedzam świat.
Więcej o mnie. Niżej goście zliczani od listopada 2012 r.:

Flag Counter


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mih.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:375.00 km (w terenie 29.00 km; 7.73%)
Czas w ruchu:22:44
Średnia prędkość:16.50 km/h
Maksymalna prędkość:43.00 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:41.67 km i 2h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
43.00 km 9.00 km teren
02:22 h 18.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rezerwat Świdwie i Głazy Raminów

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0



Dzisiejsza wycieczka nastąpiła po tygodniowej przerwie. Tydzień na plaży i wieczorne grillowanie niespecjalnie przyczyniły się do kondycji więc turlam się w bardzo umiarkowanym tempie. Postanawiam odwiedzić po raz kolejny Rezerwat Świdwie i jak zwykle ścieżką rowerową jadę przez Głębokie, Pilchowo, Tanowo w kierunku na Dobieszczyn. Skręcam w lewo na Zalesie, gdzie wkrótce dojeżdżam do budynku nadleśnictwa Trzebież. Budynek, który mam przed oczami to pałac rodziny Arnim-Schlagenthin z 1910 roku. Pałac posiada trzy kondygnacje i wysoki dach. Do 2000 roku budynek niszczał pozostając we władaniu resortu rolnictwa. Po generalnym remoncie pałac przeszedł w ręce Nadleśnictwa Trzebież. W pobliskim parku krajobrazowym można znaleźć groby dawnych właścicieli.

Drogą gruntową w lewo kieruję się do Rezerwatu Świdwie. W samą porę, ponieważ deszcz zaczyna naprawdę mocno padać. Kryta słomą wieża widokowa daje schronienie. Pierwsze zdjęcia z kwietnia:



Po opuszczeniu rezerwatu udaję się do opuszczonego majątku dworskiego Gunice (niem. Gunitz). Majątek wraz z przyległą do niego wsią należały do rodu von Ramin. Jadąc drogą z Wegornika do Tanowa, około 800 metrów przed mostkiem na Gunicy, po prawej widzimy kasztanową aleję prowadzącą do ruin pałacyku.

Jeszcze w 1939 r. osada liczyła sobie 190 mieszkańców. Gunice 27 kwietnia 1945 zajęły wojska radzieckie. Pierwsi polscy osadnicy pojawili się tu przed końcem 1945 r. Powstał tu dworek myśliwski Lasów Państwowych. (rozebrany w 1963 r.) Od lat 60. XX wieku osiedle stopniowo pustoszało, a część zabudowań rozebrano. Ruiny są lepiej widoczne o okresie zimowym, zdjęcie z kwietnia.

Powróciwszy do głównej drogi cofam się jakieś 20 metrów do drogi w lewo skos. Idąc nią 300 metrów natkniemy się na urokliwy leśny cmentarz rodu Raminów. Na cmentarzyku znajduje się łącznie pięć nagrobków – przeważnie w formie naturalnych kamieni z odpowiednimi, bardzo lakonicznymi napisami (rodzina należała do masonerii). Na prośbę wnuka Raminów, który doprowadził do uporządkowania cmentarza dopisano na głazach także nazwiska dwóch członków rodziny zmarłych po wojnie.





Opuściwszy klimatyczny cmentarzyk uciekając przed kolejna ulewą wracam przez Tanowo do Szczecina i kończę malowniczą wycieczkę. Nieco zmoknięty, ale zadowolony.

Dane wyjazdu:
56.00 km 13.00 km teren
03:23 h 16.55 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Niemcy - Ladenthin, Hohenholz, Lebehn, Grambow

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 0



W dniu dzisiejszym wybieram się na stronę niemiecką. Wycieczka właściwie bez celu, z małym nastawieniem na obejrzenie jeziora w Lebehn. Mapa nie pokazuje, aby była tam plaża, trzeba by sprawdzić. Wyjazd zaczynam od Mierzyna, gdzie wjeżdżam na kompleks sportowy Mierzynianka. Przy okazji mogę wypróbować nową blokadę U-lock Magnum 3000. Zapinam rower bez problemu do latarni i wchodzę na wieżę widokową. Blokada jest duża, szeroka, ciężka - 2,6 kg, na szczęście bez problemu mieści się w kufrze. Początkowo żałowałem, że rzuciłem się na najgrubszą i najmocniejszą, ale teraz jestem zadowolony. Mogę bez strachu się na wieże wdrapać i na moment spuścić rower z oczu. Smutne, że w takich czasach przyszło żyć. Widoczek z wieży raczej skromny, ale kompleks naprawdę fajny.

Za Dołujami poruszam się Szlakiem Parków i Pomników Przyrody.

Za Kościnem kończy się asfalt i przebijam się przez błota, za to napotykam fajne jeziorko.


Jakoś docieram do Bobolina, gdzie pod kościołem fotografuję kolejny z pomników Wielkiej Wojny czyli kamień z wyrytymi nazwiskami mieszkańców wsi, którzy zginęli podczas I Wojny Światowej. Nazwiska oczywiście niemieckie, ledwo już widoczne, wyraźnie prezentuje się odznaczenie żelaznego krzyża.

Granicę przekraczam w Warniku skąd dojeżdżam do Ladenthin. Niedaleko za wioską kończy się asfalt i tłukę się po bruku przez kilka kilometrów do Hohenholz.

W Hohenholz skręcam w prawo i ścieżką rowerową jadę do Lebehn. Jeziorko prezentuje się co najmniej skromnie. Napotykam za to ładnie utrzymany pomnik.


Z Lebehn jadę do Grambow i dalej do granicy w Lubieszynie. Przez Dołuje, Skarbimierzyce i Mierzyn docieram do domu.
Kategoria 5. Niemcy


Dane wyjazdu:
50.00 km 0.00 km teren
03:18 h 15.15 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pałac von Raminów w Stolcu i Pętla Dobieszczyńska

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0



W dniu dzisiejszym z żoną i jej chrześniakiem Szymonem wyjeżdżamy na powolny objazd tzw. Pętli Dobieszczyńskiej. Przez Głębokie, Wołczkowo docieramy do Dobrej, niestety głównie chodnikami ze względu na duży ruch.

Dopiero za Dobrą skręcamy w prawo na nową ścieżkę rowerową. Ścieżka jest już ukończona i jedzie się bardzo przyjemnie. Jak na niecałe 4 km to miejsc do odpoczynku jest aż nadto. Po dojechaniu do szosy jest już znacznie gorzej, bo do Stolca prowadzi droga dziurawa jak szwajcarski ser. Po dotarciu do wsi skręcamy w lewo by zobaczyć pałac von Raminów. Pierwsze, co rzuca się w oczy to neobarokowa brama o kutych bogato zdobionych skrzydłach. Ornament z prawej strony znalazł się już zapewne na złomowisku. Figury jeleni mają obtrącone poroża.


Aleją kasztanową docieramy pod pałac. Przed pałacem znajduje się podjazd poprzedzony przestrzenią ogrodową, okalająca gazon aleja prowadzi wprost pod drzwi wejściowe.

W środku pałac nie jest już tak okazały. Po wojnie stacjonowały w nim Wojska Ochrony Pogranicza, następnie Straż Graniczna.





Oryginalne deski przykryte zostały płytą paździerzowa i płytkami pcv.


Widok na jezioro Stolskie.

Widok z tarasu.

Herb von Raminów.

Od 2003 roku, po opuszczeniu pałacu przez Straż Graniczną popada on w ruinę. Na pamiątkę po niedawnych właścicielach pozostały dwa słupy graniczne wkopane przy podjeździe. To, że pogranicznicy dobrze się w pałacu czuli świadczą np. ścianki regips stawiane w jednym z pokoi mające przeistoczyć go w mieszkanie (pokoje mają około 60 m2). Zresztą duch pograniczników wciąż tkwi w świadomości lokalnej społeczności, którzy o pałacu mówią nie inaczej jak strażnica.
Po opuszczeniu terenu pałacu mijamy kościół i zaglądamy na dawny cmentarz.

Stoi tu pomnik nagrobny jednego z właścicieli - Juergena Bernarda von Ramin. Jego ulubionym zajęciem były polowania, niestety latem 1792 roku zginął w wyniku upadku z konia. Miał 28 lat. Ciało pochowano na przyległym do kościoła cmentarzu, gdzie żona zmarłego, Wilhelmina Juliana Amalia z domu von Haake, wystawiła mężowi pomnik. W górnej części pomnika znajduje się obramowany laurowym wieńcem medalion z wizerunkiem szlachcica, u jego boku postacie odzwierciedlające żoną i córkę pozostawione w żałobie.

Po chwili zjeżdżamy jeszcze na chwilę do jeziora Stolsko.

I stąd już dobrze znanymi drogami dojeżdżamy do Dobieszczyna, Tanowa, Pilchowa i wreszcie do Szczecina. Po drodze w Pilchowie pewna blond pani zajechała mi drogę na ścieżce rowerowej (pomimo włączonego światła) i na soczyste przeklnięcie zapragnęła mi tłumaczyć, że powinienem w tym miejscu schodzić z roweru i prowadzić. Brak słów. Na szczęście kolejny raz nie zawiodły hamulce, a mi udało się wrócić z wycieczki żywym :).

Dane wyjazdu:
43.00 km 0.00 km teren
03:05 h 13.95 km/h:
Maks. pr.:24.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Fabryka benzyny syntetycznej i lapidarium Police

Środa, 11 lipca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 1



Nadszedł czas wakacji i wakacyjnych wyjazdów. Ja jeszcze pracuję, za to mamy już gościa - chrześniaka żony Szymona. Dzisiaj szukamy pomysłu na wycieczkę rowerową. Szymona najbardziej pociągają Niemcy, ale bez paszportu jechać się nie da, a ze sobą nie zabrał. Ślęczy nad mapą i szuka alternatywy. Jak na 11 latka ma spory zapał, zobaczymy jak z siłami. W końcu pada pomysł pojechania do Polic. Ścieżką rowerową w tempie spacerowym jedziemy do ruin Fabryki Benzyny Syntetycznej. Po drodze oglądamy pomnik ofiar faszyzmu w Trzeszczynie i odrabiamy lekcję historii dotyczącą II Wojny Światowej. Na terenie fabryki obowiązkowe zdjęcie przy czerwonym elewatorze i wieży strażniczej oraz na schronie jednoosobowym.




Po skromnym posiłku na rampie i zaliczeni sesji foto (wreszcie ma mi kto zdjęcia robić) jedziemy do miasta szukać hamburgerów. Szymon zarządził, ja prowadzę. Droga w pewnym momencie się kończy i musimy przebijać się po nasypie kolejowym i dalej przez chaszcze i płoty. W końcu dotarliśmy do ulicy Jasienickiej. Stamtąd już prostą drogą jedziemy do miasta. Zaliczywszy kolejny posiłek zaczynamy kręcić do domu. Odwiedzamy jeszcze polickie lapidarium, gdzie znajduje się ponad 125 elementów sztuki sepulkralnej, zebranych z blisko 20 cmentarzy z terenu gminy. Tutaj ponownie dajemy sobie chwile na wyjaśnienie zawiłości historycznych i tłumaczenia czemu na płytach nagrobnych są niemieckie nazwiska.


Po drodze do Szczecina zaliczamy zdjęcie przy helikopterze straży pożarnej:

Do domu dojeżdżamy spokojnym tempem, Szymon zadowolony, dał radę i nawet bez specjalnego zmęczenia. 43 km - nowy rekord.

Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:28 h 13.64 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pierwszy tysiąc Globetrottera

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0

Ponownie powolny objazd Bartoszewa wspólnie z żoną, ot takie 20 km na wieczór, żeby cokolwiek się ruszyć. Tempo powolne, szkoda, że trasa do znudzenia znana. Za to zaraz za Pilchowem zatrzymałem się, żeby uwiecznić chwilę - pierwszy tysiąc kilometrów mojego Globetrottera. Przez ten cały czas żadnych usterek, żadnych regulacji nawet, tak jak z sklepie wydali tak jeździ. Jedynym urazem jaki mu się trafił to uszkodzone siodełko, widocznie kiedy kładłem go pod tarpem na wycieczce z noclegiem trafiło na jakiś ostry patyk. Taka zadra mała powstała, musiałem to jakoś zreperować. Ponieważ żel ciężko skleić użyłem silikonu czarnego i póki co się trzyma.


Dane wyjazdu:
70.00 km 0.00 km teren
03:38 h 19.27 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Na plażę w Trzebieży

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 0



Niedzielny wyjazd na plaże w Trzebieży zaczynam jak zwykle od puszki coca-coli przy jeziorze Głebokim. Upał spory, plażowicze wędrują w te i z powrotem, pachnie wakacjami. W myślach zakładam, że dzisiaj jadę na plażę w Trzebieży by zaliczyć trasę, której ostatnio ze względu na ból kolana nie dokończyłem. Tym razem zaczynam od drugiej strony czyli mykam przez Pilchowo, Tanowo, Police, Jasienicę i Uniemyśl. Kilka kilometrów za Jasienicą zaczynam jazdę po asfalcie przygotowanym pod nową wylewkę, nieźle telepie.
Po wjeździe do Trzebieży podjeżdżam po kościół, na drewnianej trzykondygnacyjnej wieży kościelnej zawieszone są dwa dzwony odlane w Szczecinie w latach 1664 i 1729. Przy kościele odnajduję pomnik ofiar I wojny światowej. Jak w większości przypadków nazwiska poległych zostały zatarte, a na cokole postawiona została rzeźba z piaskowca Matki Bożej Otuchy autorstwa Zbigniewa Polickiego, ufundowana przez trzebieskich rybaków w 1986 roku.


Następnie udaję się do przystani żeglarskiej, gdzie w basenach jachtowych stoi sporo przygotowanych do sezonu jednostek. Na jednej z nich siwowłosy żeglarz suszy wyprane, wypalone słońcem ubrania. Z ciekawością zaglądam do wnętrza niewielkiej żaglówki i żałuję, że w szkole wiedziony patriotycznym obowiązkiem nie dałem się zgermanizować i ni w ząb nie potrafię mówić po niemiecku.

Po chwili zaglądam jeszcze na plażę, gdzie harmider i zamieszanie nie pozwalają mi zostać dłużej jak na czas wypicia kolejnej puszki coli. Przez megafon co chwila odzywa się głos: numer taki i taki, hamburger proszę, frytki gotowe itd. To nie dla mnie, uciekam stąd szybko.

Jadę wciąż na północ, po chwili odpoczynku przy figurce Matki Boskiej Królowej Puszczy Wkrzańskiej (bardzo lubię to miejsce) skręcam w lewo w kierunku na Myślibórz Wielki. Fajną, wąską dróżką jadę sobie i jadę.

Na wysokości tabliczki "Do punkty czerpania wody" skręcam w lewo do jeziora Piaski, skąd prawą jego stroną dojeżdżam po Piaskową Górę z usytuowaną na niej przeciwpożarową wieżą obserwacyjną. Tu zaczyna się ponownie taki niby asfalt nabijany drobnym tłuczniem, ale jedzie się bardzo sympatycznie. Jadę czerwonym Szlakiem Puszczy Wkrzańskiej im. "Taty" Kaczmarka. Stefan "Tata" Kaczmarek (1907-1974) - założyciel i wieloletni prezes Szczecińskiego Klubu Turystycznego "88" był propagatorem krajoznawstwa wśród młodzieży. Doceniał uroki Puszczy Wkrzańskiej. Dobry miał gust trzeba przyznać :)
Na najbliższym skrzyżowaniu droga na wprost staje się piaskowo gruntowa zatem skręcam w prawo wciąż będąc na szlaku czerwonym.

Jadąc dróżką przez leśne zakamarki (w oczy rzucają się całe połacie paproci) docieram do szosy Tanowo - Dobieszczyn, gdzie pod wiatą zjadam podwieczorek.

Stąd już powoli wracam do Szczecina. Zaliczone 70 km, kolana nie bolą, będzie dobrze.

Dane wyjazdu:
22.00 km 1.00 km teren
01:39 h 13.33 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powolny objazd Bartoszewa

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 07.07.2012 | Komentarze 0

Pomimo upału i duchoty wyruszam z żoną na powolny objazd Bartoszewa. Odległość do pokonania zwiększamy dwukrotnie, ale to dopiero jej drugi wyjazd. Ciężko się zabrać, ale chcę wypróbować nowy kask. Poprzedni - Author Pulse został zamieniony na Lazer 2x3M. Optycznie zacząłem się sobie bardziej podobać :) Kask o mniejszych gabarytach nie powiększa w sposób znaczący głowy i co lubię siedzi głębiej na głowie, a nie tylko na czubku. Nie lubię jeździć w kasku, gorąco w tym jak diabli, jeden plus jest taki, że pot nie zalewa oczu tylko wsiąka w gąbki. Zakup jak najbardziej przydatny. Co do zakupów to kilka dni wstecz zastąpiłem starą sztywną sakwę zgrabnym kuferkiem na bagażnik i ten zakup również bardzo mi przypadł do gustu. Dwie butelki wody, kurtka, zestaw narzędzi, wszystko wchodzi i jeszcze miejsca sporo. To by było chyba na tyle jeżeli chodzi o doposażanie Globetrottera. No chyba, że kwestia GPS dalej będzie mi krążyć po głowie. Bateria do komórki, ładowarka z dynama, bateria słoneczna czy może power bank ? Nad tym jeszcze muszę się zastanowić.


Dane wyjazdu:
11.00 km 6.00 km teren
00:51 h 12.94 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powolny objazd Głębokiego

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 0

Jak w tytule powolny objazd Głębokiego w towarzystwie żony. Tego dnia dokonaliśmy zakupu roweru. Trzy biegi w piaście, typowo miejski, wygodny Accent, z którego żona jest bardzo zadowolona. Tempo spacerowe.

Dane wyjazdu:
60.00 km 0.00 km teren
03:00 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Hydrierwerke Pölitz i okolice

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 0

/

Wycieczkę rozpocząłem jak zwykle z Osiedla Zawadzkiego. Obok Arkonki, Goplany dojeżdżam w leśnym cieniu do jeziora Głębokiego. Dalej ścieżką rowerową jadę przez wsie Pilchowo, Tanowo, Trzeszczyn do Polic. W Policach odwiedzam ruiny Fabryki Benzyny Syntetycznej. Fabryka (niem. Hydrierwerke Pölitz – Aktiengeselschaft) - była jedną z 12 fabryk wzniesionych przez IG Farben Industrie produkująca paliwo płynne z węgla. Technologia opłacalna była jedynie w okresie wojennym, Niemcy mieli do dyspozycji polski węgiel i robotników przymusowych więzionych w ośmiu obozach na terenie fabryki. W 1938 r. jeszcze przed wybuchem II wojny światowej we wsi Trzeszczyn zaczęto budować obóz dla przymusowych robotników. Podczas wojny w fabryce zmarło ok. 13 000 osób - z powodu chorób, wycieńczenia lub zostało zamordowanych. Dla upamiętnienia tych ofiar w 1967 r. odsłonięto Pomnik Ofiar Faszyzmu na Ziemi Polickiej, którego autorem jest Mieczysław Welter.


Najbardziej rozpoznawalna budowla fabryki to czerwony elewator węglowy, gdzie w silosach przechowywany był węgiel. Stąd trafiał do młynów.

Opuściwszy ścisłe centrum fabryki udaję się w kierunku Jasienicy. Po prawej stronie mam cały czas Zakłady Chemiczne Police. Potężny kombinat nieźle śmierdzący. Niewiele brakowało by Jasienicy i Tatyni już nie było. W latach 70. i 80. zakładano, że zakłady chemiczne będą tak mocno truły, iż życie w pobliżu fabryki stanie się zbyt niebezpieczne. Miejscowości miały więc być wysiedlone.
Po drodze do Jasienicy mijam jeszcze miejsce gdzie umiejscowiony był obóz Hägerwelle, założony w listopadzie 1941 roku na zachód od fabryki benzyny syntetycznej. Był to największy obóz pracy w Policach.

Z Jasienicy przez Dębostrów, Niekłończycę i Uniemyśl, gdzie skręcam w lewo dojeżdżam do Drogoradza. Tu zatrzymuję się na dłużej na rozstaju dróg, gdzie stoi wiejski krzyż i ciekawy okaz 200 - letniego dębu szypułkowego. Dąb trafiony piorunem mimo wszystko ma się dobrze, obecnie ma zainstalowany w konarach odgromnik.

Po odpoczynku przez Nową Jasienicę jadę do drogi pożarowej nr 27, a nią do szosy Tanowo - Dobieszczyn. Po wczorajszych burzach bagna na początkowym odcinku drogi nabrały nieco wody.

Znaną już dobrze drogą wracam do Szczecina. Jeszcze tylko mały postój na Głębokim i jestem w domu.