Info
Ten blog rowerowy od czerwca 2012 r. prowadzi mih z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 2172.00 kilometrów (plus 1209 km sprzed bloga) w tym 127.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.36 km/h i zwiedzam świat.Więcej o mnie. Niżej goście zliczani od listopada 2012 r.:
Mój rower
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Maj2 - 3
- 2012, Listopad2 - 20
- 2012, Październik8 - 37
- 2012, Wrzesień6 - 19
- 2012, Sierpień11 - 14
- 2012, Lipiec9 - 1
- 2012, Czerwiec5 - 9
Dane wyjazdu:
88.00 km
6.00 km teren
04:53 h
18.02 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Nad jezioro Kiessee w Krugsdorf (Niemcy)
Wtorek, 28 sierpnia 2012 · dodano: 28.08.2012 | Komentarze 1
W dniu dzisiejszym jadę w kierunku Niemiec. Chcę zobaczyć Kiessee w Krugsdorf. Nie wiem, kto z blogerów odwiedził je pierwszy, ale znalazłem opisy u kilku osób i stwierdziłem, ze kolej na mnie. Trzeba jakoś wykorzystać ostatnie dni wakacji.
Zaczynam od Mierzyna i robię zdjęcia XIII wiecznego kościoła parafialnego z drewnianą wieżą z XVIII wieku:
Następnie Bismark i również XIII wieczny kamienny kościół bez wieży:
W Locknitz zajeżdżam nad jezioro będące także kąpieliskiem miejskim
Piękne jezioro Locknitzer See bywa mylone w niektórych opisach z dużo mniejszym umiejscowionym nieco na południe Leichensee zwanym jeziorem trupów. Wedle legendy grobla Retzinger Burgwall na jeziorze Leichensee była kiedyś słowiańskim wałem obronnym, ostatnim miejscem ucieczki przed niemieckimi panami feudalnymi. W średniowieczu osiedlili się tam rycerze-rabusie którzy napadali na przepływające przez Randow statki handlowe. Zabite załogi statków wyrzucano do jeziora. Na szczęście w tym większym można się kąpać bez obaw :)
Kilka metrów od jeziora znajduje się pomnik. Nie ma na nim szczególnych opisów, ale przypuszczam, że to standardowa lista ofiar I Wojny Światowej
W centrum miasta pomnik trębacza i kota. Człowiek w długim płaszczu odczytywał mieszkańcom ważne informacje w ciągu dnia, a w nocy pełnił funkcję stróża, który trąbką informował o powstaniu pożaru.
Mijam kościół w Rossow z przełomu XIII i XIV wieku:
W Zerrenthin stoi kościół ewangelicki z XIII wieku. We wnętrzu znajdują się cenne pozostałości odwodowego fryzu ściennego z pierwszej połowy XVI wieku przedstawiającego wizerunki apostołów i świętych.
Po lewej stronie jak zwykle pomnik ofiar Wielkiej Wojny:
W końcu dojeżdżam do celu podroży. Jezioro Kiessee w Krugsdorf jest naprawdę malowniczo położone. Wysokie brzegi z licznymi plażami zachęcają do kąpieli. Z jednej strony umiejscowiony jest ośrodek wypoczynkowy.
Po Niemczech poruszam się w nowej koszulce dumnie pokazując na ramionach godło Polski:
Koszulka bardzo fajna, dobrze odprowadza pot, tylko z przodu materiał jakiś taki trochę lichy, uwypukla się w kształt sporej półkuli ;)
Po odpoczynku nad jeziorem jadę zobaczyć kościół ewangelicki z przełomu XVII i XVIII wieku z muru pruskiego
Na rondku przed kościołem kolejny pomnik ofiar I Wojny Światowej
Za kościołem dostrzegam zespół pałacowy Schloss Krugsdorf (Pałac Krugsdorf). W czasach NRD mieściła się tam baza transportowa. Obecnie pałac i sąsiadujące z nim budynki gospodarcze należą do holenderskiego finansisty Barta Fernhouta i są remontowane. Udało się m. in. odtworzyć wygląd fasady pałacu z początku XX wieku.
Następnie jadę do Gorkow. Trochę przez pomyłkę, ale nie żałuję. Tu także znajduję kościółek, a przy nim stary cmentarz:
Chwilę kręcę się wokół. Z pobliskich zabudowań podbiega do mnie niemiecki hund. Zastanawiam się czego ode mnie chce, ale jest przyjaźnie nastawiony. Po krótkim zapoznaniu zawija z ziemi pierwszy lepszy kijek i rzuca mi pod nogi. No i zaczyna się zabawa w aportowanie.
Jak już się dobrze nabiegał żegnam wesołe psisko. Mój Misiek zachowuje się podobnie. Spuszczony ze smyczy szuka najpierw kija, później "jelenia" do rzucania - z tym, ze preferuje małoletnich :)
Szczęśliwie dzisiejsze opady mijam jakoś bokiem, w drodze powrotnej muszę co chwila robić postój, aby nie wjechać w chmurę leniwie przemieszczającą się w kierunku Polski
Jadąc w kierunku Boock napotykam po prawej ruiny wiatraka
Ostatnia miejscowość przed granicą to Blankensee i kolejny kościół. Podłużna otynkowana budowla z kamienia polnego, część wschodnia z roku ok. 1500, zachodnia z wieżą dachową z roku 1777, zmodyfikowaną w okresie późniejszym.
Obok jak zwykle pomnik
Świątynia została zamknięta przez służby sanitarne z powodu zagrzybienia konstrukcji drewnianych. Mimo kilkakrotnych remontów, jakie przeszedł kościółek w ostatnim dziesięcioleciu – obiekt wciąż jest zagrożony i zamknięty.
Po przekroczeniu granicy jak zwykle - Buk, Dobra, Wołczkowo, Głębokie i do domu. Dzisiaj uaktywniłem sobie roaming w komórce i wreszcie jadę bez strachu, że w razie awarii roweru lub mnie zostanę w Niemczech na zawsze :) Z powodu częstego szukania właściwej drogi (mimo, że i tak pojechałem inaczej niż chciałem) wskazania mapy rozbiegają się znacznie ze skazaniem licznika.
Kategoria 5. Niemcy
Dane wyjazdu:
12.00 km
0.00 km teren
00:44 h
16.36 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Do pracy i do serwisu
Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 2
Trzeba czasami pojechać do pracy. Po drodze wstępuję do sklepu rowerowego Kadrzyński. Na trasie z Nowego Warpna zgubiłem ten pypeć do ustawiania amortyzatora w trybie pracy i blokady skoku (jak to COŚ się nazywa ?) Reklamacja przyjęta, zobaczę co dalej. W międzyczasie okazuje się, że lepiej nie ściągać naklejki sklepu z roweru, bo obsługa "obcych" jest raczej chłodna.Dane wyjazdu:
95.00 km
2.00 km teren
05:13 h
18.21 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Wszyscy jadą do Nowego Warpna
Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 3
To mój pierwszy wyjazd z większą ekipą. Już jakoś w maju podczas masy krytycznej rozdawane były karteczki z zaproszeniem na Zalew Atrakcji i przejazd rowerowy. Ustalamy z Marcinem, że jedziemy. Na forum Rowerowego Szczecina odczytuję dokładne godziny odjazdów z poszczególnych punktów i decyduję się na Głebokie. Przyjeżdżam - nikogo nie ma :/ Trochę lipa myślę, ale ekipa jadąca z Placu Lotników okazuje się sporą grupą i zaczyna być dobrze. Witam się z ludźmi, poznaję kilka osób do tej pory znanych tylko z neta i ruszamy. Trzymam się z Marcinem i jego kolegą Markiem. Prowadzi Siwobrody. W Pilchowie i Tanowie dołączają kolejne osoby, w tym trzy z formacji rowerowej Sama Rama z Polic. Jest coraz lepiej, tempo spokojne, pogoda dopisuje, zapowiadanego deszczu nie ma. Siwobrody z flagą Szczecina pomyka na przedzie, reszta w kolumnie. /zdj. Trendix/
Robimy przerwę w Dobieszczynie.
Stąd remontowaną drogą wytrząsamy się aż do Karszna po masakrycznie dziurawym asfalcie. Milkną rozmowy i żarty, każdy walczy o przetrwanie. Zapas napojów w kufrze podskakuje na wybojach, tłucze się to niemiłosiernie, zwalniam i jadę z tyłu. Po kilku kilometrach mordęgi dojeżdżamy do Karszna i dalej do Nowego Warpna mkniemy po nowym asfalcie. Z tej radości niektórym się przycisnęło i zrobiły się dwie grupy. Na wjeździe witają nas okrzykami i każdy dostaje w rękę zimny napój izotoniczny.
Spinamy rowery, ustalamy warty i idziemy na obchód festynu. Generalnie można i zjeść i zasięgnąć rożnych informacji. Są stowarzyszenia, organizacje pozarządowe, rycerstwo, twórcy ludowi i mnóstwo innych atrakcji. Z tyłu sceny co chwila słychać huk wystrzałów, a ja jako zdeklarowany fanatyk militariów i gier wojennych kieruję tam spiesznie swoje kroki. I tu wielka radość, grupa rekonstrukcyjna wystawia kultowe bronie II Wojny Światowej - karabiny radzieckie mosin, swt, karabin maszynowy DP (Diegtiariow Piechotnyj), pistolety maszynowy Pps i PPsh oraz niemieckie mauser i mp40. Za zupełną darmochę oddaje dwa strzały z oryginalnego mausera z 1944 roku. Cóż, że tylko ślepakami, jest huk, jest dym i kawałek historii w łapie. Tylko ubranie jakieś takie mało pasujące, ale dzisiaj jestem rowerzystą :) /zdj. Marcin/
Na dzień dzisiejszy już niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję. Wracam do rowerów, w międzyczasie ktoś zorganizował bufet, więc ja pilnuje wszystkim dobytku, a Marcin idzie po obiad. Makaron, sosik, pulpeciki i ogórek zjedzone na powietrzu i w doborowym towarzystwie smakują wyśmienicie. Po pewnym czasie robimy wszyscy objazd Nowego Warpna i zaczynamy się zastanawiać nad powrotem.
Tworzą się trzy ekipy - szosowa jadąca na Trzebież, piaskowa jadąca przez Rieth i Niemcy oraz nasza mała trzyosobowa jadąca płytami do Brzózek. Marcin z Markiem nie widzieli Podgrodzia więc odbijamy w lewo. /zdj. Marcin/
Przy sklepie miła pani podarowuje nam przewodniki turystyczne powiatu polickiego. Uzupełniamy płyny i obok plaży jedziemy do Miroszewa, dalej płytami wzdłuż wału przeciwpowodziowego. Tutaj Marek urywa linkę od tylnego hamulca w kolarzówce (wcześniej urwał od przedniego). Stajemy na wale i z braku narzędzi przyczepiamy linkę do ramy, do linki zgrabny patyczek i hamulec awaryjny jest zrobiony. Ciężko to obsługiwać na płytach więc zjeżdżamy już w Warnołęce. Stąd pospiesznie jedziemy w kierunku Szczecina. Mamy nadzieję dogonić grupę główną, ale okazuje się, że nawet ich przegoniliśmy. Długo zajadali ryby w Trzebieży o czym dowiedzieliśmy się w Jasienicy od członków Samej Ramy. Zwalniamy tempo i przed Tanowem doganiają nas. Jedziemy razem do Pilchowa, gdzie robimy pożegnalne zdjęcia i rozdzielamy się. Był to mój pierwszy wyjazd grupowy, na pewno nie ostatni. Ponieważ moje wrodzone oszczędzanie energii nie pozwoliło mi wyciągnąć aparatu przy tylu fotografach dziękuje za przesłane zdjęcia :) /zdj. Trendix/
I jeszcze na koniec pełniejsza i z większa ilością zdjęć relacja Pana Kierownika :) - Siwobrody
Dane wyjazdu:
112.00 km
6.00 km teren
06:03 h
18.51 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Nowe Warpno przez Niemcy
Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 24.08.2012 | Komentarze 7
Wiedziony ciekawością po tym jak na forum RS padł pomysł przejechania do Nowego Warpna przez Niemcy ze względu na remont drogi udałem się na rekonesans. Z Zawadzkiego przez Głębokie, Pilchowo, Tanowo jadę do Dobieszczyna. Prace na drodze do Myśliborza i do Nowego Warpna trwają:
Jadę zatem prosto i mijając granice dojeżdżam do Hintersee. Tutaj skręcam w prawo na Rieth w szutrową dróżkę.
Po drodze mijam Ludwigshof pełne koni i takich dziwacznych rzeźb:
Dróżka szutrowa z niewielką ilością kamieni prowadzi po nasypie dawnej kolejki wąskotorowej.
W Rieth mijam plac w centrum i jadę prosto do ulicy Granicznej (Grenzstrasse), skręcam w prawo i do końca.
Ulica kończy się pętelką i dalej 500 m przez trawiastą drogę do mostku.
Od mostu po polskiej stronie zaczyna 500 metrów drogi utwardzonej całkiem możliwie, a kolejne dwa kilometry to już tylko piach i błoto:
W końcu docieram do końcówki remontowanej drogi, która chciałem ominąć. Zatem alternatywna droga do Nowego Warpna i tak wprowadziła mnie na zamknięty odcinek. Te kilometry po piachu to dla mnie niezły wycisk, mój rower nie nadaje się zupełnie na taką jazdę. Ale nie można poprowadzić, bo komary gryzą okrutnie :/ Szybko już docieram do Karszna i dalej do Nowego Warpna. Zjadam co nieco na ławeczce obok kościoła,robię objazd miasteczka, zdjęcie ratusza i rybaka na przystani jachtowej.
Więcej zdjęć z Warpna tutaj
Zawracam do domu tą samą drogą, jadę lasem do Rieth. Znowu dwa kilometry po piachu (ogólnie po wertepach trzy), niby z górki, ale cały czas pedałuje. Lepsze to jednak niż ciągła jazda tymi samymi drogami. W Rieth jadę zobaczyć jak wygląda Nowe Warpno od niemieckiej strony.
Po czym zawracam i udaję się w kierunku Ahlbeck. Tu mijam piękny kościół ryglowy z 1754 r. Po lewej stronie kościoła znajduje się pomnik ofiar I Wojny Światowej.
Kolejny pomnik stoi przy drodze w Gegensee, tym razem samotnie.
Wracam do Hintersee, ale nie jadę na Dobieszczyn tylko na Glashutte. Znajduje się tutaj dworzec dawnej kolejki wąskotorowej.
i jak zwykle pomnik ofiar Wielkiej Wojny:
i jeszcze widoczek jak z westernu
Robi się już szarawo, a dalej ciemno:
Wpadam na prosty i doskonały pomysł - lampkę diodową z kierownicy przyczepiam do kasku (oprócz tego mam normalne oświetlenie z dynama). Teraz widzę jakie mam przełożenia i dane licznika i pomykam sobie przez Grunhof, gdzie skręcam w lewo do Pampow i Blankensee. Tu przekraczam granice i przez Buk, Dobrą, Wołczkowo i Głębokie wracam do domu. Nowy rekord 112 km.
Kategoria 2. Puszcza Wkrzańska i północ, 5. Niemcy
Dane wyjazdu:
80.00 km
0.00 km teren
04:45 h
16.84 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Cmentarz żołnierzy niemieckich w Glinnej, wieża Kołowo
Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 18.08.2012 | Komentarze 0
Dzisiaj postanawiam odwiedzić wreszcie cmentarz żołnierzy niemieckich w Glinnej. Odkąd się dowiedziałem o jego istnieniu planowałem go zobaczyć. Teraz stwierdziłem, że już mogę się tam wybrać rowerem. Ponieważ prawego brzegu nie znam w ogóle trasę planuję identyczną jak w przewodniku rowerowym "Szczecin i okolice" Michała Rembasa i Pawła Steinke. Przewodnik całkiem zgrabny, dla kogoś kto nie wie czego szukać wręcz idealny. Polecam także tego samego autora "Zachodniopomorskie tajemnice", oraz Andrzeja Kraśnickiego jr "Szczecin w szczególe", "Tajemnice Szczecina" i przewodnik z jego udziałem "Szczecin, Międzyodrze, Jezioro Dąbie - miejski przewodnik kajakowy".
Wyruszam ulicami Taczaka, Europejską do Autostrady Poznańskiej. Rzut okna na Odrę:
Dojeżdżam na prawy brzeg do ulicy Batalionów Chłopskich i dalej w prawo do Metalowej. Cały czas prosto dosyć ruchliwą drogą jadę aż do autostrady, gdzie w Radziszewie skręcam w lewo w kierunku Chlebowa. Zaraz na początku drogi napotykam kierunkowskaz do lapidarium, gdzie skręcam. Po kilku zakrętach odnajduję dawny cmentarz niemiecki, zadbany z inicjatywy osób prywatnych i OSP.
Po raz pierwszy mijam drogę ekspresową nr 3 przejeżdżając pod wiaduktem. Łagodnym podjazdem cały czas wznoszę się do góry. W Chlebowie napotykam pomnik ku pamięci artylerzystów wspomagających ogniem piechotę podczas walk o Szczecin.
Mijam kościół z XIV wieku wielokrotnie przebudowywany, zniszczony podczas II wojny światowej:
Dalej mijam wieś Wysoka Gryfińska, gdzie kończy się podjazd. Na rondzie w Gardnie skręcam w lewo i przejeżdżam wiaduktem nad ekspresówką. Stąd droga jest w remoncie, po prawej powstaje ok 1 km ścieżki rowerowej. W Żelisławcu mijam zabytkowy kościół z XIII w. Wokół kościoła ciągnie się mur z trzema średniowiecznymi bramkami cmentarnymi. Przy murze "Dąb pod Gryfami" (o obwodzie 435 cm).
Przejeżdżam przez wieś prosto do miejscowości Kartno. Tu także mijam zabytkowy kościół, bez chóru i wieży.
Po głównej drodze dojeżdżam do Glinnej gdzie zgodnie z kierunkowskazem skręcam w lewo. Po kilkuset metrach jazdy po bruku po prawej ukazuje się cmentarz. Cmentarz Wojenny w Glinnej został utworzony w latach 2001–2003 z inicjatywy Fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie” oraz władz gminy Stare Czarnowo przez Ludowy Niemiecki Związek Opieki nad Grobami Wojennymi (Volkbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge e.V.). Jest jedną z kilkunastu niemieckich nekropolii wojennych w Polsce. W 2000 roku przeniesiono tu szczątki żołnierzy niemieckich poległych podczas II wojny światowej pogrzebane na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. W czasie II wojny światowej, na polskich ziemiach zginęło 468 000 żołnierzy niemieckich z różnych formacji wojskowych.
Po prawej stronie cmentarza umieszczono szczątki niemieckich cywilów odnalezione w zbiorowej mogile w Malborku. Po pochówku ponad 2100 cywili w sierpniu 2009 r. zmieniono nazwę z „Cmentarz Żołnierzy Niemieckich” na „Niemiecki Cmentarz Wojenny”.
Cmentarz robi duże wrażenie, jest częścią historii doskonale wkomponowaną w leśne ostępy Puszczy Bukowej.
Jadąc prosto mijam Ogród Dendrologiczny w Glinnej, którego zwiedzanie zostawiam sobie na kolejną wycieczkę.
Dojeżdżam do Kołowa, gdzie oglądam kościół z końca XIX w. zbudowany na fundamentach wcześniejszych świątyń. Bardzo ciekawa jest jego wieża w przyziemiu kamienna, wyżej ceglana.
Za wsią na wzgórzu Lisica znajdują się maszty ośrodka radiowo-telewizyjnego. Wyższy nowy maszt z roku 1985 ma wysokość 267 m. Stary maszt obecnie ma 61 m wysokości. Oba maszty stanowią dominantę całego mezoregionu Wzgórz Bukowych; są doskonale widoczne ze wszystkich stron w promieniu kilkunastu kilometrów.
Nieco za Kołowem odnajduję "serce puszczy":
Stąd zaczyna się długi, szybki zjazd w kierunku Szczecina. Przez kilka kilometrów pędzę z prędkością 40 km/h po dziurawej drodze, dziękując w duchu, że nie musiałem nią podjeżdżać. Wyjeżdżam z lasu na ulicy Smoczej i ponownie Autostradą Poznańską i dalej wracam do domu. Muszę przyznać, że Puszcza Bukowa przebija Puszcze Wkrzańską pod względem urody.
Kategoria 3. Puszcza Bukowa
Dane wyjazdu:
23.00 km
0.00 km teren
01:18 h
17.69 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Piwo w Bartoszewie
Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 0
Wyjazd z Marcinem. Rundka wokół Bartoszewa i piwo w gospodzie Uroczysko. Takie małe co nieco na wieczór. Kategoria 6. Towarzysko i inne takie
Dane wyjazdu:
42.00 km
2.00 km teren
02:31 h
16.69 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Police, Warszewo, Osów
Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 13.08.2012 | Komentarze 0
Wycieczka w niedzielę wieczorem zaczyna się bez celu. Toczę się ścieżką rowerową tempem anemiczno - żółwim. Zaraz w Pilchowie oglądam z bliska kościołek przy skrzyżowaniu, który zwykle mijam po drodze. Obok kościoła znajduje się XIX-wieczna dzwonnica. Ówcześnie zachowały się też fragmenty XIII-wiecznych kamiennych murów kościelnych, w obrębie których występuje starodrzew. Kościół i otoczenie znajduje się w rejestrze zabytków.
Skręcam w lewo w ulicę Wodociągowa, następnie w kolejną drogę stanowiącą Czarny Szlak. Oglądam z każdej strony Zakład Produkcji Wody, budynek będący perłą architektury przemysłowej epoki modernizmu. Modernizm niemiecki w latach 20 XX w. był awangardą światowej architektury. Budynek z klinkierowej cegły wygląda jak na archiwalnych zdjęciach.
Ruszam dalej, objeżdżam jezioro Bartoszewo, które o tej porze pachnie dymem i przypalonym mięsem i wracam na ścieżkę rowerową w kierunku Polic. Przed Trzeszczynem w krzakach po drugiej stronie drogi słyszę chrumkanie, po czym dzika locha szybko przebiega przez asfalt. Chwile po tym jak znika w zaroślach z krzaków wychodzi jeden warchlaczek. Przebiera małymi nóżkami i wbija się szczęśliwy w pokrzywy. Za chwile to samo robi drugi.
Więcej dziczków nie widać, więc dojeżdżam do Polic, gdzie fotografuję gotycka kaplice rynku, będącą niegdyś częścią kościoła. Podczas rozbiórki w 1985 r. pozostawioną ją jako pamiątkę dla potomnych.
Model kościoła stojącego w tym miejscu od połowy XIII wieku do czasu rozbiórki wykonał na podstawie starych zdjęć i szkiców pan Czesław Piekarski z Jasienicy.
Zaraz za kaplicą znajduje się wielki głaz, z tablicą dla uczczenia pamięci osób, które straciły życie na statku Bremerhaven. Ponieważ jest inicjatywa dawnych mieszkańców Polic (Niemców) napis jest taki lakoniczny. Tzw. osoby to więźniowie pracujący w Fabryce Benzyny Syntetycznej w Policach dla których statek był dodatkowo obozem karnym. Funkcjonował w latach 1940-1943. Jesienią 1943 roku obóz na statku SS Bremerhaven zostaje zlikwidowany. Jako powód uważa się zbyt dużą śmiertelność wśród więźniów oraz straty jakie poniosło Kriegsmarine co wiąże się z zapotrzebowaniem na nowe statki.
Z Polic wyjeżdżam w kierunku Przęsocina, chociaż długi podjazd jest tutaj bardzo nieprzyjemny. W Przęsocinie stoją przy drodze wraki myśliwca i helikoptera, chyba najbardziej rzucające się w oczy kierowcom.
Skręcam w prawo w ulicę Zagórskiego, która w pewnym momencie staje się ścieżką, po czym znowu ulicą. Prowadzi skrótem do Warszewa. W Warszewie mijam pomnik słonia dzieła Kurta Schwerdtfegera z 1934 r. Umiejscowiony na skwerze przy ul. Szczecińskiej, niegdyś zdobił podłużny basen, a sam służył jako fontanna. Po wojnie zdewastowany, odnowiony już z błędną datą - brak liczby cztery na końcu, a ozdobne koło w środku daty jest odczytywane jako zero.
Odwiedzam jeszcze warszewskie lapidarium.
W kierunku Osowa załapuję się na piękny rowerowy zachód słońca.
W Osowie fotografuję dzwonnice przy kościele z pilnującym jej kotem i kościół Matki Boskiej Bolesnej wymieniany w źródłach już w 1283 roku.
Z Osowa do Głębokiego zjazd z wielkiej góry, mogę rozpędzić się do 55 km/h. Od Głębokiego powoli do domu.
Kategoria 2. Puszcza Wkrzańska i północ
Dane wyjazdu:
100.00 km
12.00 km teren
05:26 h
18.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Nowe Warpno i pierwsza setka
Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 0
Dzisiejszy wyjazd zapowiada się jako najdłuższy do tej pory. Wreszcie po kilkunastu latach przerwy chcę po raz kolejny przejechać rowerem 100 km. Mam nadzieję, że kolana wytrzymają.
Ruszam jak zwykle przez Pilchowo, Tanowo i Dobieszczyn w kierunku północnym, skręcam w prawo na Nowe Warpno i dalej cały czas prosto. Od skrzyżowania Myślibórz Wlk. - Trzebież droga jest zamknięta, ale napotykam na niej jedynie jeden ciągnik zbierający drewno. Póki co prace ograniczają się do wycinania drzew przy drodze i jest ona cały czas przejezdna, nie licząc licznych dziur w asfalcie.
Dojeżdżam do Karszna, dzielnicy Nowego Warpna niegdyś samodzielnej wsi (niem. Albrechtsdorf). Po lewej stoi malowniczy kościółek z 1793 r., po wojnie zrujnowany, odbudowany w latach 80 ubiegłego wieku. Kościółek pod wezwaniem św. Huberta, patrona myśliwych zdobią między innymi liczne trofea. Z uwagi na wystawę fotografii Państwa Bojarskich zatytułowaną "Świat, po którym pielgrzymował. Śladami Jana Pawła II" kościół jest otwarty.
W Nowym Warpnie zaglądam najpierw na camping po lewej stronie, gdzie za 2 zł można korzystać z plaży, a za 10 zł od osoby spać w namiocie. Zwiedzanie i zapoznanie się z terenem jest za darmo :)
Następnie przeskakuję na drugą stronę miasteczka w okolice przeprawy promowej, objeżdżam budynki z prawej strony i odnajduję trawiastą plażyczkę i suszące się sieci.
Samo miasteczko jest w trakcie remontu ulic i kostki na rynku, więc na zdjęciach staram się uchwycić tylko górę ratusza z 1897 r. i kościoła z 1693 r. (ostatnia odbudowa).
Kręcąc się po miasteczku napotykam jeszcze niedawno powstały port żeglarski nad Zalewem Szczecińskim.
Znowu przeskakuję na drugą stronę miasteczka wiedziony widokiem żagielków i latawców. Dzisiaj mocno wieje i na Jeziorze Nowowarpieńskim zobaczyć można takie obrazki:
Dalej jadę do Podgrodzia z jego dziwną plażą (linia brzegowa potrafi się cofnąć o kilkanaście metrów).
Stąd leśną piaszczystą drogą przebijam się około 2 km do Miroszewa. Stanica obozowa ZHP przy plaży jest osamotniona i popada w ruinę. Wąska plaża i trawiasta rozległa łąka nad nią będące doskonałym miejscem do letniego wypoczynku świecą pustkami.
Dalej około 10 km poruszam się niezbyt wygodna drogą z płyt betonowych mając po lewej stronie wał przeciwpowodziowy. Co kilkaset metrów wystarczy wspiąć się nań, by odnaleźć niewielkie plażyczki z wejściem do wody, gdzie można w spokoju odpocząć i wykąpać się.
Płytami dojeżdżam do Brzózek, gdzie stwierdzam, że bruk jakim jest wyłożona wieś jest sto razy gorszy od płyt :/ Wstrząs mózgu na trekkingu prawie gwarantowany. Jakoś udaje mi się z niego wyjechać i zaczynam już w miarę szybką drogę powrotną. Przed Trzebieżą skręcam w prawo na Myślibórz Wielki, na chwilę zaglądam nad Jezioro Piaski:
Tu już trochę niewyraźny:
Szlakiem Czerwonym Puszczy Wkrzańskiej jadę do szosy Tanowo - Dobieszczym. Od Tanowa do Pilchowa nieźle zmokłem, ponadto zaczyna mi doskwierać prawe kolano. Do domu wracam jednak o własnych siłach. Ostatnie dwa kilometry do setki dokręcam już na osiedlu.
Kategoria 2. Puszcza Wkrzańska i północ
Dane wyjazdu:
65.00 km
12.00 km teren
03:25 h
19.02 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Nad jezioro Karpino
Środa, 1 sierpnia 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 0
Dzisiejszą wycieczkę kieruje nad jezioro Karpino. Jeziorko widziałem o okresie zimowym i znalazłem doń dojście, zobaczymy jak tym razem. Standardowo ścieżką rowerowa jadę przez Pilchowo i Tanowo, w Tanowie wyjeżdżam w kierunku Dobieszczyna. Na wysokości skrętu na Zalesie odbijam w prawo na Szlak Czerwony Puszczy Wkrzańskiej. Na skrzyżowaniu szlaków, gdzie czerwony skręca w lewo do jeziora Piaski jadę prosto Szlakiem Zielonym Ornitologów.
Po dojechaniu do Karpina (obok mega śmierdzącego gospodarstwa), skręcam w lewo na ledwie widoczną drogę prowadzącą przez pole w lewo skos. Poczatki osady Karpin sięgają XVIII w. Była tu kolonia osadnicza rolników załozona przez radce wojennego Fryderyka Matthiasa. W wiekach późniejszych wielokrotnie sprzedawana. Na przełomie lat 80 i 90. XX w. część domostw Karpina opustoszało, a z czasem popadło w ruinę, którą rozebrano. Obecnie osada samotnicza - zachowały się trzy gospodarstwa, w tym budynek dworski (obenie odnowiony) wraz z pobliską aleją dębów i lip. Po około 800 m przebijania się trawiastą drogą dojeżdżam do miejsca gdzie do jeziora wlewają się wody rzeczki Karpina.
W tym miejscu można zwodować ponton i popływać po szczupakowym jeziorku, brzegi są bagniste i niedostepne, wszędzie pokrzywy i błoto, dalej się nie pcham, bo i po co. Trzeba by zimą tu przyjechać, albo właśnie z jakimś pływadłem.
Od Karpina dojeżdżam do drogi Myślibórz Wielki - Trzebież gdzie skręcam w prawo do Trzebieży właśnie. Powoli objeżdżam miasteczko oglądając zabudowę i jadę dalej. W Uniemyślu skręcam na Drogoradz, w Drogoradzu w lewo i następnie w prawo na Nową Jasienicę. Tu jadąc prosto wjeżdżam na Szlak Czarny Parków i Pomników Przyrody. Cały czas kieruję się do ujęcia wody, mam więc nadzieje na odnalezienie jakiegoś malowniczego bajorka leśnego, natomiast trafiam na takie coś.
Od Nowej Jasienicy jadę drogą gruntową do szosy Tanowo - Dobieszczyn. Przy samej drodze natrafiam jeszcze na widziany już wiele razy leśny grób. Z tego co udało mi się znaleźć Gerhard Linde był leśniczym. Wraz z rodziną zamieszkiwał pobliską leśniczówkę Jagerhof. Czy po wojnie wiedziony miłością do przyrody skończył podobnie jak Paul Robien ?
Przez Tanowo, Pilchowo standardowo wracam do Szczecina.
Kategoria 2. Puszcza Wkrzańska i północ
Dane wyjazdu:
43.00 km
9.00 km teren
02:22 h
18.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Globetrotter
Rezerwat Świdwie i Głazy Raminów
Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0
Dzisiejsza wycieczka nastąpiła po tygodniowej przerwie. Tydzień na plaży i wieczorne grillowanie niespecjalnie przyczyniły się do kondycji więc turlam się w bardzo umiarkowanym tempie. Postanawiam odwiedzić po raz kolejny Rezerwat Świdwie i jak zwykle ścieżką rowerową jadę przez Głębokie, Pilchowo, Tanowo w kierunku na Dobieszczyn. Skręcam w lewo na Zalesie, gdzie wkrótce dojeżdżam do budynku nadleśnictwa Trzebież. Budynek, który mam przed oczami to pałac rodziny Arnim-Schlagenthin z 1910 roku. Pałac posiada trzy kondygnacje i wysoki dach. Do 2000 roku budynek niszczał pozostając we władaniu resortu rolnictwa. Po generalnym remoncie pałac przeszedł w ręce Nadleśnictwa Trzebież. W pobliskim parku krajobrazowym można znaleźć groby dawnych właścicieli.
Drogą gruntową w lewo kieruję się do Rezerwatu Świdwie. W samą porę, ponieważ deszcz zaczyna naprawdę mocno padać. Kryta słomą wieża widokowa daje schronienie. Pierwsze zdjęcia z kwietnia:
Po opuszczeniu rezerwatu udaję się do opuszczonego majątku dworskiego Gunice (niem. Gunitz). Majątek wraz z przyległą do niego wsią należały do rodu von Ramin. Jadąc drogą z Wegornika do Tanowa, około 800 metrów przed mostkiem na Gunicy, po prawej widzimy kasztanową aleję prowadzącą do ruin pałacyku.
Jeszcze w 1939 r. osada liczyła sobie 190 mieszkańców. Gunice 27 kwietnia 1945 zajęły wojska radzieckie. Pierwsi polscy osadnicy pojawili się tu przed końcem 1945 r. Powstał tu dworek myśliwski Lasów Państwowych. (rozebrany w 1963 r.) Od lat 60. XX wieku osiedle stopniowo pustoszało, a część zabudowań rozebrano. Ruiny są lepiej widoczne o okresie zimowym, zdjęcie z kwietnia.
Powróciwszy do głównej drogi cofam się jakieś 20 metrów do drogi w lewo skos. Idąc nią 300 metrów natkniemy się na urokliwy leśny cmentarz rodu Raminów. Na cmentarzyku znajduje się łącznie pięć nagrobków – przeważnie w formie naturalnych kamieni z odpowiednimi, bardzo lakonicznymi napisami (rodzina należała do masonerii). Na prośbę wnuka Raminów, który doprowadził do uporządkowania cmentarza dopisano na głazach także nazwiska dwóch członków rodziny zmarłych po wojnie.
Opuściwszy klimatyczny cmentarzyk uciekając przed kolejna ulewą wracam przez Tanowo do Szczecina i kończę malowniczą wycieczkę. Nieco zmoknięty, ale zadowolony.
Kategoria 2. Puszcza Wkrzańska i północ